Zamieszkał w śmietniku

Dziki lokator daje się we znaki mieszkańcom ulicy Cichej w Bolesławcu
Jan O. wprowadził się ze swoim śpiworem do boksu z kontenerami dwa tygodnie temu. Zaczął sprzątać podwórko, wysypywać piaskiem wydeptane trawniki i sprzątać śmietnik.

Przy okazji przed klatkami schodowymi potrafi zbudować ołtarzyk albo działo z rur. Z czasem jednak doszedł do wniosku, że za jego ciężką pracę należą mu się pieniądze od mieszkańców. Ale ich nie dostał, więc zaczął ludziom grozić. Mężczyzna jest prawdopodobnie chory psychicznie i naprawdę potrafi nastraszyć.
– Mówi kobietom, że je zamorduje, i wydaje się być bardzo agresywny – opowiada Marian Ostrowski, jeden z mieszkańców. – Wzywamy policję i straż miejską, żeby go usunęły, ale mówią, że facet jest chory psychicznie i nie mają na niego sposobu – dodaje.
– Dzieci boją się wyrzucać śmieci, zresztą mało kto chyba teraz chodzi do śmietnika po zmroku – mówi lokator Robert Rudnicki. – Zaczynamy się też bać o swoje samochody. Myślę, że ktoś powinien zająć się tym człowiekiem, bo przecież idzie zima. To skandal, żeby w mieście, w którym jest noclegownia dla bezdomnych i szpital psychiatryczny, ktoś taki spał w śmietniku.
Ludzie się boja, bo dziki lokator opowiada o przygotowanym zbiorniku z wapnem, do którego będzie wrzucał zwłoki mieszkańców ulicy Cichej. Wspomina także o swojej służbie w oddziale komandosów, która, zważywszy na posturę i kondycję bezdomnego, może być prawdą.
Straż miejska na razie jest bezradna.
– Pojechaliśmy, sprawdziliśmy, czy ten bezdomny nie potrzebuje pomocy – mówi Emil Zając, komendant straży. – Mężczyzna stwierdził, że nic nie chce i nie pójdzie do schroniska dla bezdomnych. Podpisał stosowne oświadczenie. Na tym nasza rola się skończyła – dodaje komendant.
– Ten bezdomny jest prawdopodobnie chory psychicznie. Powinni się nim zająć pracownicy MOPS – mowią lokatorzy z ul. Cichej. – Nie może być tak, że pozwala mu się mieszkać w śmietniku. Jak zamarznie, też nikogo nie będzie to obchodzić? – pytają oburzeni.