Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wstrząsająca śmierć dziecka w Bogatyni

Rafał Święcki
W Bogatyni zmarł 7-latek, który ważył 9 kg. Śledczy badają, czy winę za to ponosi jego matka.

Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze prowadzi śledztwo w sprawie śmierci siedmiolatka z Bogatyni, którego matka przyniosła do miejscowego szpitala w krytycznym stanie. Cierpiący na porażenie mózgowe Kacper ważył niecałe 9 kilogramów, temperatura jego ciała spadła poniżej 30 stopni Celsjusza. Lekarzom udało się go rozgrzać, ale chłopiec mimo to zmarł.

- Stan dziecka był bardzo ciężki - informuje Magdalena Załucka-Seweryn, ordynator oddziału dziecięcego. Sekcja zwłok wykazała krańcowe wyniszczenie organizmu, chłopiec chorował też na zapalenie płuc. Śledczy sprawdzają, czy 33-letnia matka zagłodziła dziecko i czy właściwie opiekowała się chłopcem.

Na razie Anna M. została przesłuchana w charakterze świadka. Z zarzutami prokuratura wstrzymuje się, aż otrzyma pełną opinię biegłych lekarzy.
Kobieta unika kontaktu z dziennikarzami. Jej matka twierdzi, że córka próbowała karmić chłopca, ale ten zwracał jedzenie. Kacper był jednym z bogatyńskich trojaczków. Od urodzenia cierpiał na poważne porażenie mózgowe. Mógł jedynie leżeć. Na to samo schorzenie, ale w łagodniejszej postaci, cierpi też jego brat. Trzecie dziecko z tej ciąży urodziło się zdrowe. Gdy trojaczki przychodziły na świat, Anna M. miała już czwórkę innych dzieci.

Samotne wychowanie sześciu chłopców i jednej dziewczynki sprawiało jej kłopoty. Anna M. nigdzie nie pracowała. Rodzina utrzymywała się dzięki pomocy opieki społecznej i alimentom. Tuż przed śmiercią Kacpra z Anną M. mieszkała czwórka dzieci - trojaczki i najstarsza, 15-letnia córka. Dwa lata temu ojciec jednego z chłopców uzyskał sądownie prawo do opieki i zabrał go do siebie. Dwóch synów kilka miesięcy wcześniej zamieszkało u innych członków rodziny.

W połowie 2009 r. Annie M. ograniczono prawa rodzicielskie. Rodzina znalazła się pod opieką kuratora, gdyż dzieci nie chodziły do szkoły. W dokumentacji kuratora jest informacja, że matka miała problemy z karmieniem Kacpra z powodu jego choroby. Sytuacją rodziny interesował się też Ośrodek Pomocy Społecznej.

- Kontakt był utrudniony. Anna M. unikała pracowników naszej instytucji - opowiada Edward Rak, kierownik ośrodka.
Gdy pomoc społeczna załatwiła kobiecie węgiel na zimę, nikt nie otworzył drzwi dostawcy opału.
Po śmierci Kacpra sąd postanowił odebrać dzieci Annie M. Opiekuje się nimi jej rodzina.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na boleslawiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto