Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walczą o przetrwanie

red
Czesław Rosiński kiedyś spał na dworcu, dzisiaj chce normalnie żyć – Za to jaki byłem kiedyś, zapłaciłem z nawiązką – mówi Czesław Rosiński.

Czesław Rosiński kiedyś spał na dworcu, dzisiaj chce normalnie żyć

– Za to jaki byłem kiedyś, zapłaciłem z nawiązką – mówi Czesław Rosiński. – Nie wymagam wiele od życia, chcę tylko, aby moja kobieta miała się za co leczyć, a jej dziecko nie było wytykane palcami z powodu biedy.
Czesław Rosiński jest schorowanym człowiekiem. Przez wiele lat był bezdomnym. – Wiem, że to moja wina, że sam się do tego przyczyniłem – mówi o sobie.
Przestał pić i postanowił zacząć wszystko od początku. Sześć lat mieszkał w ośrodkach dla bezdomnych i niepełnosprawnych. W jednym z nich – w Świeradowie – poznał Annę i jej córkę. – Ania jest ciężko chora, ma epilepsję, a jej stan ciągle się pogarsza – mówi Czesław. – Wymaga leczenia. Na same tylko wykupienie recept wydajemy kilkadziesiąt złotych miesięcznie.
Do tej pory utrzymywali się z rent i zasiłków. Dostawali około tysiąca złotych i to im wystarczało na skromne potrzeby. – Nie wydajemy na alkohol, ani na papierosy – zastrzega mężczyzna. – Wszystko idzie na utrzymanie i potrzeby dziecka. Ja nie mogę pracować, bo jestem częściowo sparaliżowany. Psychicznie chorej kobiety też nikt do pracy nie weźmie. Musi nam wystarczyć to, co daje nam państwo.
Rodzina dostała mieszkanie na socjalnym osiedlu przy ulicy Kościuszki. – Płacimy czynsz, kupujemy węgiel i oszczędzamy na świetle, nawet nie mamy wszystkich żarówek, żeby było taniej – mówi Czesław Rosiński. – Ze Świeradowa do Bolesławca przyjechałem sam, aby załatwić mieszkanie. Po latach spędzonych w przytułku, mówiłem moim dziewczynom, że zabieram je do Nowego Jorku, wreszcie na swoje. Byłem przekonany, że sobie poradzimy.
W lipcu ośrodek pomocy społecznej obciął im dochody o 300 złotych, tłumacząc, że i tak mają więcej niż inni. W zamian mała Bogusia otrzyma wyprawkę do szkoły i darmowe obiady. – Prawie płakałem, kiedy odchodziłem od kasy – opowiada mężczyzna. – Kupiliśmy dziecku książki, popłaciłem rachunki, a teraz nie mamy nawet na chleb.
Rodzina Czesława ma jeszcze inny problem. Z przytułku przyjechali do Bolesławca tak, jak stali. Nie mają żadnego dobytku. W ich imieniu zwracamy się do naszych Czytelników o pomoc. Jeśli ktoś ma niepotrzebne meble kuchenne, wersalkę, kuchenkę gazową, butlę na gaz, pralkę, albo ubrania dla 12-letniej dziewczynki – prosimy o kontakt z naszą redakcją, telefon 732 60 17.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na boleslawiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto