Segregacja religijna

Naklejki zakazujące wstępu wyznawcom Jehowy pojawiły się na budynkach

– Przyzwyczailiśmy się już do braku tolerancji dla naszego wyznania – mówi Fryderyk Złotnicki z bolesławieckiego zboru Świadków Jehowy. – Jesteśmy bardzo aktywni i nie kryjemy się z naszą wiarą, a to budzi u niektórych agresję.

– Widziałam, jak naklejki zakazujące wstępu wyznawcom Jehowy przyklejali bardzo młodzi ludzie – mówi Jolanta Wrona, mieszkanka bloku przy ulicy Spółdzielczej. – Ktoś im pewnie kazał to robić. Moim zdaniem to koszmarny i smutny proceder. Świadkowie Jehowy są bardzo mili i spokojni, na siłę nie pchają się do naszych domów. Gdzie nasza tolerancja?
Członkowie bolesławieckiego zboru (jest ich około 300) przyjęli akcję ze spokojem. – Nie zaniechamy naszych praktyk, tylko dlatego, że komuś się to nie podoba – deklaruje Fryderyk Złotnicki. – Żyjemy zgodnie z nakazami naszej wiary, dlatego chodzimy od domu do domu i głosimy słowo boże. Spodziewałem się tego, bo to nie pierwszy raz, kiedy spotykamy się z brakiem tolerancji. Taka jest nasza misja, a w demokratycznym kraju, każdy ma prawo do głoszenia swoich poglądów. Nasi przeciwnicy też.
Dla świadków Jehowy wiara nie jest niczym wstydliwym, dlatego nie mają oporów, aby iść między ludzi – narażając się często na kpiny – i wypełniać swoją misję. – To ciekawe, ale nasze wyznanie, które jest trzecie pod względem wielkości w Polsce, wciąż uznawane jest za działalność sekciarską – twierdzi Mirosław Złotnicki. – Nikogo na siłę nie przekonujemy do naszych racji. Wchodzimy tylko tam, gdzie jesteśmy mile widziani. Dajemy ludziom czasopisma, które głoszą uniwersalne prawdy. Nie skupiamy się wyłącznie na kwestiach teologicznych. Sprawy zdrowia, zanieczyszczenia środowiska dotyczą wszystkich bez względu na wyznanie.