Cudem nie doszło do tragedii na trasie A-4. Kierowca 40-tonowej ciężarówki uciekał przed policją. Spychał na pobocze inne auta. Zatrzymali go dopiero kierowcy innych tirów
Andrzej T., 31-letni mieszkaniec jednej z miejscowości w Lubuskiem. Jechał z Drezna do Wrocławia. W czwartek wieczorem zatrzymał się na parkingu w Bolesławcu. Chciał odpocząć. Ale zamiast położyć się spać, wyciągnął butelkę wódki i pił całą noc. Rano, jak gdyby nigdy nic, ruszył w trasę.
– Przerażeni kierowcy informowali nas, że jakiś wariat spycha na pobocze inne samochody – opowiada Anna Farmas z legnickiej policji. – Na jego poszukiwanie pojechał patrol policji autostradowej.
Policjanci namierzyli szaleńca za Złotoryją. Włączyli koguty, by dać mu znak, żeby się zatrzymał. Gdy pirat zauważył radiowóz, przyspieszył. Pogoń trwała kilkanaście kilometrów. W pewnym momencie prowadzony przez pijanego ciężarowy man otarł się o stojący na poboczu samochód. Na szczęście, pracujący obok robotnicy zdążyli uskoczyć.
– Dopiero jadące przed uciekinierem tiry zablokowały jezdnię i zmusiły go do zmniejszenia prędkości, a potem do zatrzymania się – dodaje Anna Farmas. – Policjanci szybko wyciągnęli z szoferki kierowcę. W wydychanym powietrzu miał 2,14 promila alkoholu.
Pijany kierowca próbował kilkakrotnie uciekać. Trafił do legnickiej izby wytrzeźwień. Przyznał, że jechał pijany. Z rozbrajającą miną powiedział policjantom, że w nocy świętował swoje imieniny.
Policja zamierza wystąpić do prokuratury o pokazanie jego wizerunku w mediach. Za jazdę po pijanemu grozi mu do dwóch lat więzienia.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?