Jak młody strażak uratował życie mieszkańcowi Bolesławca

Specjalista od mokrej roboty
Trzydziestosiedmiolatek chciał w nocy przejść na drugi brzeg Bobru, ale nurt był za silny. Kolano utkwiło mu między głazami. Życie zawdzięcza strażakowi Dominikowi Sługockiemu.
Mieszkaniec Bolesławca postanowił przedrzeć się przez rzekę po godzinie 22. Miejsce wybrał fatalnie, bo wszedł do wody tuż za wiaduktem, gdzie nurt jest bardzo silny. Mogło go to wiele kosztować.
– Mógł stracić życie. Kolano utkwiło mu między głazami, jedynie głowa wystawała nad wodą – mówi dowódca akcji aspirant Sylwester Łasocha. – Kiedy dotarliśmy na miejsce, mężczyzna znajdował się około 10 metrów od brzegu, w silnym nurcie rzeki. Był osłabiony i wyziębiony. Poziom wody był bardzo wysoki.
Na wejście do rzeki zdecydował się strażak Dominik Sługocki, który w służbie jest od roku. – Rozebrałem się do slipek, zostawiłem sobie tylko skarpety, bo nie wiedziałem, jakie tam jest dno, i wszedłem do wody – opowiada strażak. – Przypiąłem się linką asekuracyjną, którą ubezpieczali mnie koledzy. Kiedy dotarłem do tego mężczyzny, jego przypiąłem drugą linką. Bałem się, że osłabnie i popłynie z nurtem.
Dominik Sługocki musiał dwa razy zanurkować, żeby kolano mężczyzny uwolnić spomiędzy kamieni. Po paru minutach udało się. – Gdyby nie strażacy, mogłoby stać się ze mną najgorsze. Dzięki Bogu, że dotarli w porę – mówi 37-latek. Nie wie, co strzeliło mu do głowy, że wszedł do rzeki.
Ze swoich ludzi dumny jest komendant straży. Ocenia pracę podwładnych bardzo wysoko. – Zachowali się jak prawdziwi fachowcy – twierdzi Grzegorz Kocoń, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Bolesławcu.