Rajca, z zawodu lekarz, udzielał podczas sesji telefonicznych porad medycznych swojej pacjentce. Drugi konferował z prawnikami wojewody. Wicestarosta telefonował nawet wtedy, gdy przemawiał jego pryncypał
Radnym bardzo trudno rozstać się z telefonami komórkowymi nawet na jeden raz w miesiącu, kiedy powinni wytężać umysły podczas sesji. Większość z nich to ludzie pracujący zawodowo. Za drzwiami sali obrad zostawiają sprawy pilne do załatwienia. Czy przez cztery godziny w miesiącu tych spraw naprawdę nie można odłożyć?
Rozmowy kontrolowane
Rozmawiający przez telefon radni, aby się ukryć, przyjmują przedziwne pozycje. Radny Adam Ciemięga (stowarzyszenie Ziemia Bolesławiecka) prawie wszedł pod stół. Przy uchu ciągle trzymał aparat.
– To była naprawdę pilna rozmowa – tłumaczy. – Ale dzwonek miałem wyłączony. Zadzwoniła moja pacjentka, której musiałem udzielić porady. Kiedy rozmowa przedłużała się, wyszedłem na korytarz.
Henryk Jasiński (PiS) też nie wypuszczał komórki z dłoni. – Mam dwa aparaty i sprawdzałem, czy nikt do mnie nie telefonował – mówi. – Odbierałem sms-a, przecież mam do tego prawo, sam ich nie pisałem. W trakcie sesji prawnicy wojewody zadzwonili w ważnej dla mnie sprawie. Musiałem odebrać. Moje komórki nie dzwonią podczas obrad. Kiedy muszę pilnie porozmawiać, wychodzę.
Sekretarz powiatu Bogdan Gursztyn podkreśla, że takie zachowania świadczą o braku dobrego wychowania. Twierdzi, że radni powinni poważniej podchodzić do swoich publicznych obowiązków.
– Nie ma w prawie przepisu, który zabraniałby prowadzenia telefonicznych rozmów podczas sesji – mówi Gursztyn. – Ale jest inne, niepisane prawo, które nazywa się dobrym wychowaniem. Moim zdaniem, dzwoniące telefony i pisanie sms-ów jest niedopuszczalne, a w dodatku rozprasza innych. To dotyczy również gości na widowni.
W Zgorzelcu nie dzwonią
Sekretarz twierdzi, że jeśli słowne upomnienia nie pomogą, na drzwiach sali obrad pojawi się odpowiedni znak zakazujący wnoszenia włączonych komórek.
Problemów z gadającymi radnymi nie ma sekretarz powiatu w Zgorzelcu.
– Pod tym względem nasi radni są bardzo zdyscyplinowani – twierdzi Bogusław Bialon. – Nie ma sensu wprowadzać formalnych zakazów. Czasami komuś zadzwoni telefon, ale tylko dlatego, że zapomniał wyłączyć. Jeśli radny musi porozmawiać, wychodzi.
Dobre wychowanie
Bardziej niż zakazów, radni z Bogatyni obawiają się kamery rejestrującej całe obrady.
– Dobry obyczaj nakazuje wyłączyć komórkę – mówi Daniel Fryc, sekretarz miasta i gminy w Bogatyni. – Rozmowy przeszkadzają innym. Radny ma obowiązek słuchać i uczyć się. U nas wszystko jest nagrywane, a później wyborcy mogą zobaczyć w telewizorze, kto jak pracuje i za co bierze dietę.
Przyłapani na telefonicznych pogawędkach radni zgodnie deklarują, że więcej przez telefony rozmawiać nie będą.
– Jestem za tym, aby całkowicie zakazać wnoszenia włączonych komórek na salę obrad – mówi Adam Ciemięga. – Ja się do tego na pewno dostosuję.
– Żadnego gadania na sesji – deklaruje Henryk Jasiński. •
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?