Obrona byłego dyrektora szpitala stara się podważyć wyliczenia, na których oparła się prokuratura
Doktor Jan K., były dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych obejrzał w sądzie film ze swojego domu. Był to materiał nakręcony przez kontrolerów z zakładu gazowniczego. Dokumentował obejście licznika gazu. Dzięki nietypowej instalacji Jan K. i jego żona Maria (także oskarżona) ukradli według prokuratury około dwóch tysięcy metrów sześciennych gazu.
Projekcja w sądowej sali nie przyspieszyła jednak wydania wyroku wyrok. Na rozprawę nie dotarł jeden ze świadków. Ponownie zeznawał za to biegły. Obrona Jana i Marii K. wykorzystała jego obecność, by poddać w wątpliwość sposób wyliczenia ilości gazu, który oskarżeni mieli ukraść.
– Wyliczenia zostały zrobione w oparciu o nieprawdziwe założenia – mówi substytut mecenas Małgorzaty Gruszeckiej, Michał Waluga, który reprezentował państwo K. na ostatniej rozprawie. – Do 2002 roku w tym domu były zamontowane inne urządzenia niż w czasie kontroli. Przy uwzględnieniu tych różnic wielkość przedstawioną przez gazownię trzeba by zmniejszyć o połowę.
Państwo K., między rokiem 1990 a 2004, mieliby ukraść, według wyliczeń zakładu gazowniczego, gaz o wartości ponad 22 tysięcy złotych. W wyliczeniach nie brano jednak pod uwagę tego, że cztery lata temu w domu był piec o mniejszej mocy a nawet tego, że domu nie ogrzewa się przez cały rok.
Jan K. zeznał, że nie wiedział o istnieniu obejścia licznika gazu w swoim domu. Nie przyznaje się do winy.
Proces może zakończyć się w marcu. Wówczas ma zostać przesłuchany ostatni ze świadków.

Śpimy krócej i coraz gorzej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?