Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Angielski fotoreporter znalazł swoje miejsce w Lubaniu

Janusz Pawul
- Cieszę się, że wybrałem Polskę - mówi John Lyne
- Cieszę się, że wybrałem Polskę - mówi John Lyne Janusz Pawul
Widział tyle strasznych rzeczy, że więcej już nie chce. Dlatego osiadł pod Lubaniem, uczy dzieci angielskiego, robi zdjęcia na wiejskich festynach i zapewnia, że mu z tym dobrze.

John Lyne jest fotoreporterem. Pochodzi z niewielkiego miasteczka 35 mil od Londynu. W życiu był już pracownikiem kolei, specem od naprawy układów hydraulicznych aż wreszcie został fotografem.

Przypadkowo. - Żona kupiła mi aparat na gwiazdkę - śmieje się. Poczuł wtedy, że robienie zdjęć, to jest właśnie to. Zaczął wysyłać je do gazet i powoli przebijał się także do tych największych. Jak mówi, zawsze ekscytowała go praca z ludźmi, w terenie. Szukanie ciekawych sytuacji, ciekawych ujęć.

- Przy robieniu zdjęć staram się uchwycić i przekazać jakąś historię. Nie jest dla mnie najważniejsza strona techniczna zdjęcia, a to, co ono przedstawia, jaką ma wymowę - tłumaczy. I dlatego wciąż, po ponad 30 latach pracy z kamerą i obiektywami u pasa, jest przekonany, że dziennikarstwo to niezwykły zawód. To misja polegająca przede wszystkim na pomaganiu innym. - Tam gdzie bezradna albo bezczynna jest policja, samorządy, czy nawet rządy, tam pole do działania mają dziennikarze - uważa John Lyne.

Pamięta jak któregoś dnia, gdy pracował w Plymouth, dostał telefon, że do portu przybija podejrzany statek. Po wielu godzinach obserwacji udało mu się zrobić zdjęcia, które następnego dnia w gazecie wywołały lawinę. Okazało się, że statek, na którym oficjalnie miały być maszyny rolnicze jest załadowany radzieckimi czołgami dla Angoli, gdzie trwała wojna domowa. Po publikacji zdjęć statek został aresztowany i ładunek nie trafił do miejsca przeznaczenia. - Czasem sobie myślę, że ocaliłem przez to wiele istnień ludzkich - mówi John.

Nie zawsze jednak mógł pomóc. Tak było w Ruandzie, gdzie był podczas trwającej w tym kraju wojny. - Widziałem sieroty, które na widok białego człowieka podbiegały prosić o pomoc - opowiada John. - Pamiętam małego chłopca w jednym z obozów dla uchodźców, który podszedł do mnie, chwycił za rękę i przytulił do niej twarz. Odruchowo sięgnąłem po aparat i zrobiłem zdjęcie. Ten chłopiec jako jedyny przeżył z całej wioski wymordowanej podczas walk. Zrobiłem w życiu tysiące fotografii, ale to zdjęcie ze smutnymi oczami tego chłopca do dziś wyświetla mi się w głowie- mówi Anglik.

Kilka lat temu postanowił odpocząć od wszystkich tych okropności, odpuścić.
- Miałem już dość pracy przez 7 dni w tygodniu i pozostawania ciągle pod telefonem - mówi. Dlaczego wybrał Polskę? - To przypadek - śmieje się. - Córka mojej siostry ma tutaj dom. Zaprosiła mnie na trochę i tak zostałem. Jestem już prawie 2 lata. Kupiłem własny dom w Rudzicy.
John nie rozstał się jednak z aparatem. Wciąż robi zdjęcia. Ale dla siebie, nigdzie ich nie publikuje. Można go spotkać na różnych imprezach, wiejskich festynach. Uczy też polskie dzieci angielskiego.

- To świetny facet. Bardzo sympatyczny, otwarty i niezwykle kontaktowy - mówi Dariusz Sumara z Włosienia, znajomy Johna. - Sporo musiał w życiu widzieć i wcale mu się nie dziwię, że przyjechał do nas, do Polski - dodaje. John śmieje się, że gdyby jutro przyszło mu umrzeć, dzięki pracy fotoreportera nie przeżył jednego życia, a co najmniej trzy. - Widziałem wiele strasznych, ale też pięknych rzeczy. Czuję się spełniony.

Zawsze tam, gdzie ból i łzy

Przez lata pracy John Lyne był świadkiem wielu historycznych wydarzeń w Europie, Afryce, Azji. Był na przykład w Rumunii podczas obalania reżimu Nicolae Ceausescu, był w Bośni podczas trwającej tam wojny domowej. Z Afryki zdarzyło mu się wracać do domu lotniczym autostopem. Na Wyspach Brytyjskich fotografował polityków (m.in. księcia Karola), muzyków, aktorów, ale też m.in. tragiczne wypadki samochodowe na autostradach.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na boleslawiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto