Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Asymmetry Festival. "Udało się stworzyć na nowo coś wyjątkowego" [ZDJĘCIA]

redakcja
Ostatni dzień Asymmetry był najbardziej oblegany. Masa posiadaczy pomarańczowych opasek oznaczająca jednodniowe bilety rozlała się po Firleju. Widok cieszył niezmiernie, ale przez to dało się zauważyć pewną tendencję. W swojej historii festiwal zbierał artystów z szerokiej alternatywy, ale miał też nazwy wielkie, które natychmiast przyciągały. W tym roku line-up może nie był tak bogaty, ale nie zmienia to jednak faktu, że trzeci dzień był świetnym zakończeniem zmartwychwstałej imprezy i organizatorom udało się stworzyć na nowo coś wyjątkowego.

Koncert Sleeping Bear – ukraińskiej post-rockowej kapeli – uznam za średni, ponieważ mieli potencjał, ale nie wychodzili poza bezpieczną strefę muzyki, w obrębie której się poruszali. Konstrukcje cicho-głośno-cicho były na porządku dziennym, a sam zespół grał strasznie na modłę amerykańskiego If These Trees Could Talk. Brakowało trochę pewności siebie i innowacji, momentami także warsztatu, ale myślę, że w pewnym momencie staną się trochę bardziej wyraziści w swoim graniu.

Trio Helms Alee na Asymmetry zakończyli trasę z gigantami z Russian Circles i było po nich widać zmęczenie, ale od razu dało się zauważyć, dlaczego grupa z Chicago wybrała ich na support. Nie tylko dlatego, że byli z Seattle i nie grali grunge’u, ale przede wszystkim za pomysłowość. Nieregularne rytmy i polifonie wokalne stanowią główną siłę tej kapeli i było bardzo miło oglądać ją we Wrocławiu. Aż żałuję, że mieli jedynie pół godziny.

Niemieckie The Ocean zagrało na festiwalu wyjątkowo. Bez wokalnych partii, grupa skupiła się w dużej mierze na warstwie instrumentalnej, co udało się wyśmienicie. Neurotyczne partie gitar kleiły się z bębnami dając soniczną bombę. Zespół też bawił się świetnie patrząc po ich uśmiechniętych twarzach. Fenomenalne show, niesamowite zgranie na scenie i wielki luz – to wszystko sprawiło, że ich koncert zapamiętam na długo.

Obawiałem się występu Torche, ponieważ po materiale płytowym myślałem, że będzie statycznie i nudno. Całe szczęście, że się pomyliłem. Brzmieli ciężko, to prawda, ale w tych warstwach gruzu dało się wychwycić dużo skoczności. Żałuję jedynie, że wokal Steve’a Brooksa (choć ten januszowski wąs błyszczał w najlepsze) był mało słyszalny w warstwach hałasu. Szczególnie, gdy zeszli do niskiego B siejąc siarę po całej widowni.

O Russian Circles można pisać wiele, ale jedno słowo oddaje najlepiej ich muzykę – monolit. Trio z Chicago bez wątpienia było headlinerem tej imprezy i ilość osób zgromadzona przed sceną Firleja najlepiej to oddaje. Jasne, trochę przygwiazdorzyli swoją nadspodziewanie długą próbą techniczną, która sprawiła, że jako jedyny zespół z całego festiwalu weszli po czasie, ale po koncercie można im to wybaczyć. Choć przeważał materiał z ostatniego albumu grupy, „Memorial”, zespół odkrywał jeszcze przed nami smaczki, chociażby w formie fenomenalnego wykonu „Mladek”. Przez godzinę zawładnęli publicznością. Nie licząc małych obsuw w zapętlanych partiach gitar, zagrali bezbłędnie. Dla mnie był to koncert festiwalu, dla wielu osób wychodzących z sali także. Cieszę się, że w końcu udało mi się zobaczyć ich w tak dobrej formie. Ponoć kolejna płyta wychodzi w przyszłym roku, teraz pozostaje czekać z niecierpliwością.

Ostatnią kapelą tegorocznego Asymmetry byli Petrels. Ich muzyka była tak bogata, tak świetnie skonstruowana, że naprawdę wielka szkoda, że nie grali o wcześniejszej godzinie. Prawie pusta sala pełna zmęczonych festiwalowiczów to nie jest najlepszy widok dla muzyków. Nie zmienia to jednak faktu, że zagrali krótki i treściwy set pełen ambientu, post-rocka i elektroniki. Bardzo dobre zakończenie.

Reasumując trzy dni zabawy w Firleju – zobaczyliśmy mnóstwo kapel, które trzymały poziom. Choć z początku line-up wydawał się średni i mało medialny, po całości mogę stwierdzić, że z obecnego pułapu festiwal Roberta Chmielewskiego wyciągnął, ile się dało. Duże zespoły zagrały piorunujące sety, te trochę mniejsze na pewno zyskały nowych fanów dzięki temu wydarzeniu. Do tego sprawna organizacja (choć szkoda, że nie dało się kupić karnetów w pierwszym dniu imprezy) sprawiła, że przez trzy dni miło spędziłem czas w towarzystwie wspaniałych ludzi, miłej atmosfery i dobrej muzyki. Pozostaje wierzyć, że w przyszłym roku Asymmetry jeszcze wyraźniej zapisze się jako wielka impreza kultury alternatywnej, szczególnie że Wrocław w przyszłym roku będzie Europejską Stolicą Kultury. Ja temu festiwalowi kibicuję bardzo mocno. Oby to drugie życie nie skończyło się przedwcześnie.

tekst - Kuba Serafin
zdjęcia - Adam Rajczyba

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto